+48 533 338 227
PON - PT 08:00 - 18:00
bok@calisthenicsacademy.pl

MICHAŁ KONOWALSKI

MICHAŁ KONOWALSKI

Kiedy zaczynałem trenować kalistenike chciałem zmienić samego siebie. Jednak była to tylko luźna idea. Myślałem, że to wszystko będzie łatwe, przyjemne. Całe swoje życie miałem problemy z nadwagą, można powiedzieć dość poważną. Nie miałem kontaktu ze sportem a co za tym idzie nie posiadałem takich rzeczy jak samodyscyplina, determinacja. Aby przyspieszyć proces mojej przemiany Jordan rozpisał mi treningi do domu. To właśnie był początek jednego z najgorszych etapów w moim trenowaniu jak i w życiu. Jak wcześniej napisałem nie miałem samodyscypliny ani determinacji, a co za tym idzie wiadomo jak wyglądały moje domowe ćwiczenia.. Odpuszczałem, przycinałem. Oszukiwałem innych, w tym Jordana i Adiego którzy chcieli mi pomóc a co gorsza samego siebie. Do tego będąc w gimnazjum wpadłem w gigantycznego doła w październiku. Trwałem w tym długo. Co mnie z tego wyciągnęło? Budowa placu. Poczułem się potrzebny, chciałem pokazać, że można na mnie liczyć, że przyjde pomóc czy to słońce czy deszcz. 

 

Właśnie tam ten moment sprawił, że zacząłem trenować poważnie. Nigdy nie zapomnę oszczerstw, poniżenia, wstydu, rozczarowania jakie mnie spotkały. Nigdy nie zapomnę uwag jakie słyszałem, nie zapomnę zazdrości jaka we mnie siedziała kiedy patrzyłem jak inni się rozwijają a ja stoje w miejscu, nie zapomne tego ile to razy okłamałem najważniejsze dla mnie osoby, nie zapomnę ile razy się wykręcałem od treningu. Wiecie jak to jest kiedy ciężko coś opisać słowami? Ja właśnie się tak teraz czuje. Kiedy zobaczyłem, że moja waga określiła się na 77,6 kg to w domu się popłakałem, szczerze się popłakałem. 2 lata, tyle mi to zajęło, przemienienie się w kogoś normalnego, wyrwanie się więzienia jakim jest własne ciało. Przypomniałem sobie ile to razy wątpiłem sam w siebie, przypomniałem sobie wszystkie przykre chwile.

 

Były takie momenty, że nie wierzyłem sam w siebie, myślałem, że nie uda mi się zmienić na lepsze, wiele razy mówiłem sobie „to teraz lecimy na poważnie” i nic z tego nie wychodziło. Poddawałem się też wiele razy. Można powiedzieć, że przywykłem do przegrywania, do bycia tym gorszym. Wycierpiałem sporo z powodu tego kim byłem. Można powiedzieć, że przeszedłem swoją drogę przez piekło. Czuliście kiedyś wstręt do samego siebie? A dodajcie do tego rozczarowanie bliskich Wam osób, które chcą Wam pomóc, a Wy ich odtrącacie. Nie da się opisać słowami co wtedy siedzi nam w głowie. Jednak teraz wiem, że każda z takich sytuacji była jak uderzenie kowala w rozgrzaną stal. Aby powstał miecz takich uderzeń musi być dużo, ciężkich, bolesnych uderzeń które kształtują charakter, uczą, budują Twoje nowe ja.

 

Ja byłem kawałkiem stali, który wymagał zmiany fizycznej i psychicznej. Moimi kowalami byli Adrian i Jordan. Dziękuje za wszystkie rozmowy, porady, wsparcie i nieodwórcenie się ode mnie nawet wtedy kiedy ja odwracałem się od Was. Gdyby nie Wasza pomoc, to nigdy nie wyrwałbym się ze swojego więzienia. Człowiek musi mieć wsparcie i właśnie za to dziękuje Wam z całego serca.